sobota, 13 lipca 2019

Skrzypce pradziadka

Władysław Bayer de Werba - Lwów 5 maja 1902 r.
Fot. - Archiwum rodzinne 
Władysław Bayer de Werba (23.06.1855 Lwów – 21.06.1917 Lwów) - mój pradziad.
Był skrzypkiem, dyrygentem, prowadził we Lwowie własny zespół instrumentalny, z którym koncertował nie tylko we Lwowie, ale również we Wiedniu i w Petersburgu. Od końca XIX wieku, od czasu przedwczesnej śmierci żony Marii, udzielał również lekcji gry na skrzypcach. Z przekazów rodzinnych wiadomo, że posiadał wysokiej klasy skrzypce koncertowe.
Niewiele wiem na temat działalności zawodowej mojego pradziada. W domowym archiwum nie zachowały się żadne dokumenty dotyczące jego działalności muzycznej, a jedynie jego portretowe zdjęcie ze skrzypcami, wykonane we Lwowie 5 maja 1902 roku w zakładzie fotograficznym T. Bahrynowicza.
Wielokrotnie przeszukiwałam lwowską prasę z ostatniego ćwierćwiecza XIX wieku oraz pierwszych lat wieku XX, ale nie znalazłam żadnej wzmianki czy reklamy jego dotyczącej.
Działalność koncertową pradziada Władysława prezentuje natomiast pocztówka wydana we Lwowie  w pierwszych latach XX wieku nakładem fotografa Marka Munza.
Kapela Narodowa pod dyrekcją Heleny Bayer de Werba - Lwów pocz. XX w.
Pocztówka z kolekcji Tomasza Kuby Kozłowskiego 
Widokówka ta przedstawia "Kapelę Narodową pod dyrekcją Heleny Bayer de Werba", w skład której wchodzili między innymi: pradziad  Władysław Bayer - skrzypce (siedzi w środku), a także jego dzieci: Ludwik, Maria i Helena.
Dydaktyczną działalność Władysława potwierdzają zapisy w Księgach Adresowych Lwowa z lat 1902, 1910 i 1913, w których wymieniany jest jako nauczyciel muzyki, mieszkający pod różnymi adresami. W Księdze adresowej Lwowa na rok 1916 już nie występuje. Ciężko chory, mieszkał wówczas u córki Heleny Dostalowej na ul. Słodowej.
W 1917 roku, w wieczornym wydaniu  Kuriera  Lwowskiego Nr 289 z dnia 21 czerwca, zamieszczono wzmiankę o jego zgonie:
"We Lwowie zmarł wczoraj w 62 roku życia Władysław Werba, dyrygent kapeli mieszanej, która grywała w wielu restauracjach i kawiarniach lwowskich." 

Po śmierci Władysława skrzypce odziedziczył jego jedyny syn, a mój dziadek - Ludwik Bayer (1877-1938). Dziadek Ludwik posiadał wykształcenie muzyczne, grał na skrzypcach i na klarnecie, grywał w różnych lwowskich zespołach instrumentalnych. Jego muzyczne umiejętności wykorzystała też ck. armia w latach Wielkiej Wojny. Po prawie roku służby w oddziałach etapowych w Karpatach i w Karyntii, wiosną 1915 r. został przydzielony do orkiestry pułkowej, dającej koncerty w szpitalach polowych na zapleczu frontu włoskiego.

Ludwik Bayer był również urzędnikiem skarbowym - od 1903 roku pracował w Ck. Dyrekcji Skarbu we Lwowie, a w połowie 1916 roku, po zwolnieniu ze służby frontowej, został przeniesiony do znajdującego się pod zarządem Ck. Wojskowego Gubernatorstwa w Lublinie - Urzędu Skarbowego w Zamościu. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości dziadek pozostał w Zamościu, nadal pracując w tutejszym Urzędzie Skarbowym, osiągając stanowisko Sekretarza Urzędu. Ponownie się tutaj ożenił, sprowadził dzieci ze Lwowa i wrósł w środowisko Zamościan. 
W 1917 roku, po śmierci swego ojca Władysława, Ludwik przywiózł cenne skrzypce do Zamościa. Mój ojciec nie przypominał sobie, aby dziadek Ludwik kiedykolwiek na nich grał. Podobno w czasie wojny nabawił się kontuzji nadgarstka, co uniemożliwiało grę.

W czasie kryzysu gospodarczego, z dniem 1 lipca 1929 roku, dziadek Ludwik został przeniesiony na emeryturę, chociaż miał dopiero 52 lata. Emerytura nie dość, że dużo niższa od wcześniejszych poborów sekretarza US, to na dodatek bardzo szybko została zmniejszona (przestano uwzględniać okres pracy przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości). W tej sytuacji dziadek Ludwik zdecydował się na sprzedaż skrzypiec.

Tata mój, chociaż był wówczas małym chłopcem, dobrze pamiętał czas, kiedy jego ojciec sprzedawał skrzypce: wizyty potencjalnych kupców, odwiedziny sąsiadów, zachwyty nad instrumentem - wszystko to musiało na nim wywrzeć silne wrażenie, skoro wydarzenie to wspominał u schyłku swojego życia, mając prawie 90 lat. Nie pamiętał jednak kto kupił skrzypce jego dziadka (bardzo możliwe, że nawet tego nie wiedział), ani nie znał dalszych ich losów.
I przez długi czas historia skrzypiec pradziadka Władysława kończyła się dla mnie na wspomnieniach mojego taty.  Ale ……..

Kilkanaście lat temu, wiosną 2008 roku, przeglądając w Bibliotece Narodowej różne publikacje dotyczące Zamościa, wertowałam również „Encyklopedię Miasta Zamościa” autorstwa p. Andrzeja Kędziory, ówczesnego dyrektora Archiwum Państwowego w Zamościu. Książka była i jest zupełnie nie do kupienia (obecnie istnieje wersja internetowa – Zamosciopedia.pl), jej nakład wyczerpał się błyskawicznie po ukazaniu się na rynku, rzadko też pojawia się na portalach aukcyjnych. Czytałam hasła swoją treścią związane z życiem i działalnością moich przodków w Zamościu: Nowa Osada, ulice: Listopadowa i Spadek (gdzie mieszkali), szkoły powszechne oraz gimnazja (gdzie uczyli się młodzi Bayerowie), Urząd Skarbowy, Ubezpieczalnia, Sąd Okręgowy (gdzie pracowali w latach międzywojennych), a także wiele innych. Sięgnęłam też do hasła „Muzyka”, bo przecież dziadek – muzyk, i trafiłam tu na bardzo ciekawą informację. Otóż autor Encyklopedii odnotował, że w 1929 roku ktoś sprzedawał w Zamościu cenne skrzypce Guarnerius.
Skontaktowałam się z p. dyrektorem Andrzejem Kędziorą i otrzymałam informację, że to było ogłoszenie o sprzedaży instrumentu, zamieszczone w jednym z numerów „Słowa Zamojskiego” z 1929 roku. Pan dyrektor nie miał kopii tego ogłoszenia, a archiwalny numer gazety przeglądał w bibliotece Muzeum Zamojskiego. Ponieważ Biblioteka Narodowa nie posiadała tego rocznika „Słowa Zamojskiego”, napisałam maila do Muzeum Zamojskiego i po kilku dniach byłam szczęśliwą posiadaczką skanów poszukiwanej gazety. 
I oto w niedzielę, 10 listopada 1929 roku w "Słowie Zamojskim" na str. 6, ukazało się następujące ogłoszenie:  "Do sprzedania. 100-letni "Guarnerius" skrzypce orkiestrowe w b. dobrym stanie. Wiadomość w administracji "Słowa Zamojskiego" 

"Słowo Zamojskie" Nr 5 z dn. 10 listopada 1929 r
Biblioteka Muzeum Zamojskiego w Zamościu
Niestety, nie zachowała się dokumentacja redakcji „Słowa Zamojskiego”, dlatego tak na 100%  nie mogę potwierdzić, że to Ludwik Bayer dał ogłoszenie do gazety. Z drugiej jednak strony, ile takich skrzypiec mogło być w posiadaniu mieszkańców Zamościa.
Zainteresowałam się natomiast rodzajem instrumentu i już po przeczytaniu pierwszego artykułu o skrzypcach Guarnerius, pojawił się kolejny problem. Gdyby to były tej klasy skrzypce, to w roku sprzedaży miałyby prawie 200 lat, a nie 100 jak podano w ogłoszeniu. Pytanie, czy to dziadek Ludwik nie miał świadomości ile lat mają skrzypce, czy też nie był to Guarnerius, pozostaje do dziś bez odpowiedzi. 
Zwróciłam się jeszcze z pytaniem do Polskiego Związku Lutników, czy na podstawie zdjęć będą w stanie określić rodzaj skrzypiec: Guarnerius, a może wysokiej klasy instrument wzorowany tylko na Guarneriusach, a pochodzący z jednego z czeskich warsztatów lutniczych. Ale odpowiedź była odmowna. Poradzili mi, żebym przyniosła instrument, to go obejrzą i wydadzą opinię.
Bardzo chętnie przyniosłabym im skrzypce. Gdybym je tylko miała!

Rok później, w  maju 2009 roku, nabyłam w księgarni Domu Spotkań z Historią w Warszawie nowe, dwutomowe wydanie dzienników dr Zygmunta  Klukowskiego (lekarza pracującego w szpitalu w Szczebrzeszynie) : "Zamojszczyzna: Tom I 1918 - 1943; Tom II 1944 - 1954"


Czytałam „Zamojszczyznę…” nastawiając się na wyszukiwanie informacji o działalności Armii Krajowej w tym regionie, gdyż do jednego z tamtejszych oddziałów AK należał najstarszy brat mojego taty – Stanisław Bayer. Toteż z ogromnym zaskoczeniem przeczytałam notatkę dr. Klukowskiego z dnia 30 maja 1943 r.:
"Słyszymy coraz częstsze opowiadania o Niemcach, o ich strachu przed napadami i niedwuznacznym zachwianiu wiary w zwycięstwo. Między innymi osławiony gestapowiec Mazuryk w Zamościu tez czuje się coraz bardziej niepewnie. Ostatnio przywiózł do Zwierzyńca jakieś wyjątkowo cenne skrzypce i prosił swego dawnego nauczyciela Splewińskiego o przechowanie ich. Mówił przy tym, że nie wierzy już, aby sam mógł wyjść cało i chciałby choć te skrzypce przekazać synowi."

Dr Zygmunt Klukowski wspomina tutaj Bolesława Mazuryka, tłumacza zamojskiego gestapo, znanego w Zamościu i okolicach. Bolesław Mazuryk (przed wojną – Mazurek) w latach 30-tych XX wieku był nauczycielem muzyki w Szkole Powszechnej Nr 2 w Zamościu-Nowej Osadzie (uczył mojego ojca) oraz w zamojskim Gimnazjum Handlowym. Prowadził też w Zamościu zespół mandolinistów, a także udzielał prywatnych lekcji muzyki.

Dziadek Ludwik Bayer przyjaźnił się z Bolesławem Mazurkiem i jak wspominał mój ojciec - "była to znajomość z kręgu muzycznych znajomych mojego ojca". Bardzo prawdopodobnym jest więc, że to właśnie Bolesław Mazuryk kupił skrzypce Guarnerius od mojego dziadka Ludwika.

Dużo wcześniej, jeszcze zanim znalazłam informację w „Dziennikach” dr Klukowskiego, tata mój kilkakrotnie opowiadał mi taką historię: 
"W czasie okupacji hitlerowskiej wujek Kazik (Kazimierz Bayer s. Ludwika - przyrodni brat mojego ojca mieszkający w Chełmie), przyjechał w odwiedziny do nas, do Zamościa. Przypadkowo na ulicy spotkał gestapowca Mazurka, dawnego znajomego naszego ojca Ludwika; Mazurek był w pełnym, hitlerowskim umundurowaniu. Kazimierz przyszedł do domu bardzo zdenerwowany, ponieważ Mazurek witał się z nim serdecznie, przez podanie ręki, i miał ochotę na dłuższą pogawędkę, zapraszał do siebie do domu. Gdyby to zauważył ktoś ze znajomych, działających w podziemiu, Kazik mógłby mieć kłopoty."

Ojciec mój jednoznacznie negatywnie oceniał Bolesława Mazuryka. Tymczasem czytając publikacje poświęcone okresowi okupacji hitlerowskiej w Zamościu, znajdowałam o nim różne opinie.  Najlepiej podsumował je, nieżyjący już niestety, regionalista zamojski - p. Krzysztof Czubara w swoim artykule „Polacy w służbie w Gestapo”, opublikowanym w Tygodniku Zamojskim 6 sierpnia 2003 roku. Fragment poświęcony Bolesławowi Mazurykowi pozwolę sobie zacytować tu w całości:
„Najbardziej kontrowersyjną postacią w zamojskim gestapo był tłumacz Bolesław Mazuryk, przed wojną nauczyciel muzyki w Gimnazjum Handlowym i Szkole Podstawowej Nr 7. Spór na temat jego roli w służbie niemieckiej trwał jeszcze długo po wojnie. Jedni uznawali go za renegata i oprawcę, a inni za wybawcę i samarytanina.
Jan Grygiel, szef wywiadu w Zamojskim Inspektoracie AK, wspomina, że Mazuryk odmówił współpracy z jednym z członków podziemia, ale jednocześnie podaje przykłady jego patriotycznej postawy. Według Grygla, Mazuryk uratował od wywiezienia do obozu aresztowanego w 1943 r. Jerzego Karlińskiego „Miraxa” i zapobiegł aresztowaniu dr Konstantego Łastowieckiego, niszcząc dostarczony do gestapo anonim. Skądinąd wiadomo, że pomógł Jadwidze Leczyckiej, sekretarce sądowej, łączniczce wywiadu akowskiego i oficerowi kontrwywiadu AK. Uwolnił ją z aresztu. Uratował też od śmierci na Rotundzie plut. Franciszka Borka z Hajownik. Aresztowano go za pomoc zbiegłemu jeńcowi sowieckiemu. Kiedy jedna z córek Borka prosiła gestapowców o darowanie ojcu życia, Mazuryk obiecał „nie płacz dziecko, twój ojciec wróci do domu”. I dotrzymał słowa. Po rocznym pobycie w więzieniu jej ojciec został zwolniony.
W 1943 roku Mazuryka przeniesiono do Chełma. Tam został aresztowany za udzielanie pomocy więźniom i osadzony na Zamku w Lublinie. "Opuścił Zamek w transporcie więźniów 20 lipca 1944 roku. Opowiadano później, że uciekł z kolumny ewakuacyjnej.” – wspomina więzień lubelskiego Zamku Konrad Abraszewski z Zamościa.
Opowieść o Mazuryku nie byłaby pełna, gdyby nie wspomnieć o jego związkach z Abwehrą i Oddziałem II Sztabu Generalnego WP. Wiele wskazuje na to, że ten nauczyciel muzyki, a później  tłumacz, był agentem polskiego wywiadu.”

Nie znam dalszych losów Bolesława Mazuryka i jego rodziny. Wiem tylko, że on sam przeżył wojnę, ponieważ w latach 60-tych XX wieku zeznawał przed Okręgową Komisją d/s Badania Zbrodni Hitlerowskich w Lublinie, na procesie w/s gestapo w Zamościu. Dzięki jego zeznaniom było możliwe odtworzenie składu osobowego zamojskiej placówki i postawienie przed sądem kilku z zamojskich gestapowców.  Nie wiem jednak, czy wrócił na Zamojszczyznę i czy odebrał skrzypce od prof. Splewińskiego ze Zwierzyńca.

Próbowałam jeszcze dotrzeć do rodziny prof. Splewińskiego, w nadziei, że może oni będą pamiętać historię cennych skrzypiec. W książce "Encyklopedia ludzi Zamościa" Andrzeja Kędziory (obecnie Zamosciopedia.pl) znalazłam podstawowe informacje o Stanisławie i Wacławie Splewińskich (ojciec i syn) - muzykach, skrzypkach mieszkających w Zwierzyńcu. Z ich biogramów wynikało, że po II Wojnie Światowej przenieśli się z Zamojszczyzny do Bydgoszczy. Szukając informacji o nich, dotarłam do artykułu p. Eleonory Sienkiewicz-Bloch: "Sylwetki długoletnich dyrektorów szkół muzycznych w Bydgoszczy: Helena Stefania Sempołowicz i Wacław Splewiński". Z lektury tego artykułu wynikało, że prof. Wacław Splewiński (zmarły w 1974 r) był ostatnim przedstawicielem tej gałęzi rodziny Splewińskich oraz że autorka posiada liczne materiały archiwalne dotyczące prof. Splewińskiego. Za pośrednictwem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy nawiązałam kontakt z p. Eleonorą i przedstawiłam jej historię skrzypiec mojego pradziadka. Otrzymałam przemiłą odpowiedź, z której jednak wynikało, że pomimo przeprowadzonych rozmów z osobami, które pamiętały prof. Splewińskiego, a także sprawdzenia pamiętnika profesora, w którym opisał on okres pobytu rodziny na Zamojszczyźnie, nie udało się p. Eleonorze Sienkiewicz-Bloch, znaleźć żadnej informacji, czy wzmianki o cennych skrzypcach, które profesor dostał na przechowanie.

W taki oto sposób, bez happy endu, zakończyłam poszukiwania skrzypiec mojego pradziadka.
Pomimo wszystko: pomimo braku jakiegokolwiek ich powojennego śladu, pomimo obawy, że skrzypce zaginęły lub uległy zniszczeniu w czasie działań wojennych latem 1944 roku, wciąż mam nadzieję, że gdzieś istnieją.
Mam też  nadzieję, że kiedyś odezwie się do mnie ktoś, kto będzie znał ich dalsze dzieje.

Monika Bayer-Smykowska



Bibliografia:
Księga Adresowa Lwowa na rok 1902 - Wielkopolska BC
Księgi Adresowe Lwowa na rok 1910 i 1913 - Śląska BC
Kurier Lwowski Nr 289 wyd. wieczorne z dn. 21.06.1917 r.: http://anno.onb.ac.at/
Klukowski Zygmunt, Zamojszczyzna: Tom I 1918 - 1943; Tom II 1944 – 1954, Warszawa 2007
Kędziora Andrzej, Encyklopedia Miasta Zamościa, Chełm 2000
Kędziora Andrzej, Encyklopedia Ludzi Zamościa, Zamość 2007
Kędziora Andrzej,  http://www.zamosciopedia.pl/   dostęp 8.07.2019
„Rodzina Kwiatkowskich” [W mistrzowskim cyklu Roberta Horbaczewskiego] - Kronika Tygodnia z 27.12.2016 r 
https://www.kronikatygodnia.pl/- dostęp 12.07.2019
Oleszek Tadeusz "Mój udział w konspiracji i walkach partyzanckich w Obwodzie Zamojskim" [w:] Okruchy wspomnień z AK R. 9 Nr 33
Radziejewski Krzysztof "Kontrwywiadowcza charakterystyka Zamościa w 1956 r." [w:] Archiwariusz Zamojski 2010
Sienkiewicz-Bloch Eleonora: Sylwetki długoletnich dyrektorów szkół muzycznych w Bydgoszczy, s. 73–100 [w:] Twórcy i animatorzy muzyki na Pomorzu i Kujawach. Zeszyty Naukowe Akademii Muzycznej, nr 16. Bydgoszcz, 2002
Tygodnik Zamojski z dn. 6.08.2003 r.
Zeszyty Majdanka, Tom 5, 1971 r.